Z tego co wiem na Awagardzie mają być pokazy ava.waw.pl/program/pokazy/
Trochę o grze
Od kiedy dowiedziałem się o tej grze bardzo chciałem ją poznać zwłaszcza po tym tekście na Games Fanatic. (http://www.gamesfanatic.pl/2014/02/03/z ... orycznych/)
Muszę przyznać, iż niezbyt lubię gry czysto kooperacyjne oraz oparte na blefie. Na szczęście Nemesis wbrew początkowym obawom okazała się grą innego typu.„Grę kooperacyjną o kontakcie z obcą rasą” nazwijmy sobie roboczo „Alienem”, bo liczba nawiązań do filmu jest ogromna. Mamy więc statek kosmiczny, który leci w kierunku Ziemi, a na nim z hibernacji budzą się bohaterowie. Statek jest uszkodzony, bohaterowie trochę też (nie pamiętają rozkładu pomieszczeń), no i oczywiście nie są na statku sami. Coś właśnie zabiło jednego z nich. Ich głównym wspólnym celem jest – przeżyć.
Owszem gracze mogą ze sobą współpracować aby przeżyć ale jednocześnie realizują swoje własne, niekoniecznie zbieżne cele. Sprawia to, że o klasycznej kooperacji raczej nie ma tu mowy.
Wszystko jednak po kolei.
Wprowadzenie
Nieplanowane wyjście z hibernacji zawsze jest nieprzyjemne, tym razem jednak wszystko szło wyjątkowo paskudnie. Nie dość, że statek miał jakieś uszkodzenia o czym świadczyły wyjące alarmy to jeszcze obudziłem się z częściową amnezją i nie pamiętałem rozkładu pomieszczeń na statku. Na dodatek z tunelów serwisowych dochodziły dziwne, niepokojące odgłosy.
Słyszałem naradę mechanika i medyka, którzy wspólnie zdecydowali udać się w stronę hałasu silników. Ja wiedziony ciekawością postanowiłem wyruszyć w przeciwnym kierunku. W tym samym czasie pilot wspomniał przez komunikator, że udało mu się znaleźć jedną z kapsuł ewakuacyjnych, która jednak była uszkodzona.
Niestety moja samotna wyprawa nie była najlepszym pomysłem, gdyż nagle hałasy przybrały na sile i wyskoczyły na mnie jakiś mutant.
Na szczęście miałem swój wierny karabin, więc jakoś sobie poradziłem.
Medyk z mechanikiem natrafili w tym czasie na dziwne pomieszczenie z kokonami.
Na medyka nawet coś wyskoczyło, i zaczęło go dusić, ale po pewnym czasie udało się to odczepić. Od tego momentu regularnie towarzyszyły nam jego narzekania na jakieś bole w mostku czy w żołądku, ale prawdę mówiąc wszyscy czuli się dość kiepsko po przebudzeniu z hibernacji.
Pilot miał mniej szczęścia (przynajmniej tak mi się wtedy zdawało), gdyż, wracając z inspekcji silników natknął się na wielkiego paskudnego stwora będącego najprawdopodobniej matką reszty.
Postanowiliśmy się przegrupować. Medyk namówił mechanika i wspólnie udali się na poszukiwania sali operacyjnej, aby na wszelki wypadek sprawdzić nasilające się bóle w klatce piersiowej.
Pilot natomiast po spotkaniu z przerośniętym stworem zaczął zwiewać w moim kierunku.
Udało mu się zgubić królową, ja natomiast uruchomiłem wykrywacz ruchu by wiedzieć skąd nadejdzie zagrożenie.
Niestety mechanik z sanitariuszem mieli mniej szczęścia. Najpierw zostali zaatakowani przez tego samego stwora, którego miałem okazję spotkać chwilę wcześniej.
Co gorsza kilka chwil później wszyscy poznaliśmy powód narzekań sanitariusza. Jeden ze stworów wyszedł wprost z jego klatki piersiowej! Zostawił za sobą martwe ciało naszego towarzysza i zaatakował mechanika.
W międzyczasie odprowadziłem pilota by ustawił kurs na Ziemię i postanowiłem poprosić mechanika aby na wszelki wypadek naprawił uszkodzone kapsuły ratownicze.
Okazało się jednak iż pilotowi nie można było ufać. Co prawda zgodnie z umową udało mu się ustawić kurs na ziemie, ale @#%$ włączył też przyśpieszenie. Aby przetrwać musieliśmy jak najszybciej udać się do komór hibernacyjnych albo wystrzelić się w jednej z kapsuł ratunkowych.
Zdecydowałem się skorzystać z pobliskiej kapsuły hibernacyjnej licząc, że mechanik również skorzysta z pobliskiego hibernatorium zanim odliczanie się skończy.
Nieszczęśliwie dla pasażerów kapsuł mechanik miał inne plany, najpierw naprawił centralny komputer a następnie włączył system autodestrukcji statku.Mechanik: Głupcy nie widzą z czym mają do czynienia te stwory są zbyt groźne nie mogą dotrzeć na Ziemie!
Następnie ruszył biegiem do pobliskiej kapsuły ratunkowej starając się unikać krążących w pobliżu obcych. Prawie mu się udało.
Chwilę po ulokowaniu się w kapsule okazało się, że tak jak wcześniej sanitariusz mechanik nosił w sobie jednego z obcych, który tuż przed wystrzeleniem kapsuły opuścił ciało swojego tymczasowego żywiciela. Kilka sekund później potężny wybuch rozerwał cały statek wraz ze wszystkimi, którzy znajdowali się w środku. Statek podobnie jak ktokolwiek z załogi nigdy już nie dotarł na Ziemię...