Mr_Fisq pisze: ↑10 gru 2020, 08:15
feniks_ciapek pytanie czy to mniej poważne traktowanie gry nie skłania do oszukiwania - ostatnio w kontekście Tainted Grail przewinęła mi się sugestia, że "jak zabraknie Ci jednego zasobu żeby coś zrobić, to lepiej to zignorować, i iść dalej".
Mi się wydaje, że to tylko kwestia tego, ile masz czasu i jak bardzo go szanujesz. I co jest dla ciebie ważniejsze - przygoda, czy zgodność z zasadami. Przy czym nie oceniam. Ja miałem na początku taki problem, że nie do końca czaiłem różnicę między światem snu, a samym snem. Naprawdę musiałem instrukcję przeczytać dwa razy, a potem jak pojawiały się kolejne elementy, wracać do niej często. Chyba dopiero trzeci sen zagrałem całkowicie koszernie, bo tu o czymś zapomniałem, dociągnąłem przypadkowo nie tę kartę, tu czegoś nie doczytałem, a o zasadkach z kart mądrości czasami zdarzało mi się zapomnieć (np. wymiana klejnotu na dwa dowolne punkty intencji). I jakbym chciał to poprawić, to bym musiał zagrać jeszcze raz to samo już z pełną świadomością tego, jak wygląda dany sen - czy to już nie jest wtedy "oszustwo"? Czym to się różni od przejrzenia dostępnych opcji i wybrania innej w trakcie gry? Albo od stwierdzenia, że w takim razie się cofam o dwa ruchy i robię co innego, skoro wybór jest jednak trochę losowy. Taki save/load game zamiast resetu. To jest niestety problem wszystkich przygodówek, w zasadzie nierozwiązywalny. I jak do tego podejdziesz, zależy tylko od ciebie i tego, co ciebie w grach bawi. I znowu - osobiście nie mam problemu z tym, że ktoś wybierze taką, a nie inną opcję, chociaż jestem przekonany, że zaraz się z tego zrobi dyskusja, że to wtedy nie jest gra, tylko oszukiwanie itp. Gram dla przyjemności i jak gram solo, to już jaki pakt ze sobą zawiążę nie ma tak naprawdę dla nikogo znaczenia. To takie przydługie wyjaśnienie tego, co rozumiem przez "mniej poważne traktowanie gry".
Ciekawe jest to, jak gra faktycznie nas zasypuje nowościami ze snu na sen, przynajmniej na początku, chociaż obsługa tego bywa męcząca. Podoba mi się to, jak się zmienia, jak każdy sen jest inny. Podoba mi się bardzo klimat i świat gry, wielkie oko, które często robi do gracza, czasami niesztampowe wykorzystanie komponentów i notoryczne łamanie zasad. Quinns chyba był sfrustrowany tym, że jednak tego nawału nie ogarnął. Z pewną proceduralnością natomiast się zgadzam, zwłaszcza jak wiesz, co trzeba zrobić, ale musisz się przebić przez stertę stworów, żeby coś konkretnego odnaleźć gdzieś na mapie. Albo jak wiesz, co trzeba zrobić, ale widzisz, że już nie zdążysz i że i tak będziesz musiał zacząć od nowa.
Dla mnie Etherfields plasuje się gdzieś pomiędzy 7th Continent a Tainted Grail. Jest bardzo ciekawym eksperymentem i może być fajnym doświadczeniem. Ale jeśli potraktujemy tę grę zbyt poważnie, to możemy skończyć tak, jak Quinns
W końcu to tylko sen