Na działce z planszówkami - długie :)
: 10 lip 2005, 22:38
Kiedyś napisałem topic z prywatnymi wrażeniami z pobytu nad morzem, gdzie sporo graliśmy w planszówki. Teraz ponawiam prywatę i znów parę słów o rozegranych grach. A nóż widelec komuś to się przyda.
Wreszcie udało mi się wyrwać na weekend z Wawy i wśród pól, lasów i basenu rozegrać niezapomniane partie w gry planszowe. Miałem ekipę złożoną z czterech osób (dwie kobiety, dwóch kolesi) i cztery do tej pory nierodziewiczone gry - Osadnicy z Catanu, Wiochmen Rejser, Jaskinia Trolla i Arena Maximus. Przy okazji wielkie podziękowania dla Rebela, że wyrobili się z dostawą trzech pierwszych tytułów ma piątek i dzięki temu miałem wyśmienity weekend. Arena Maximus leży u mnie już dawna, ale nigdy nie było czasu w nią zagrać. Przejdźmy jednak do konkretów:
Osadnicy z Catanu
No cóż wielka porażka, wyrzucone pieniądze, nuda i dno. Przereklamowany tytuł, powinni ją dodawać za darmo do Poradnika Rolnika... Dobra Dość łgarstw. Chciałem być oryginalny. Wszędzie pochwały na rzecz tej gry, raz by jej się przydała ostra krytyka. Tylko, że pewnie nie da się fizycznie tego zrobić.
Oczywiście gra okazała się hitem weekendu i otrzymała najwyższe noty od wszystkich graczy. Po pierwsze świetnie wydana, Galakta wykonała dobrą robotę. Elementy planszy, karty, drewniane figurki osad miast, drogi, Złodziej - wszystko cieszy oko. Jedynie na co trzeba uważać to może karty – łatwo się wyginają. Szczególnie Karty Rozwoju przy tasowaniu. Bardzo dobrze opracowana instrukcja – w formie planszy podstawowych zasad wprowadzających i książeczki – almanachu, w którym szczegółowo są opisane konkretne zagadnienia oraz uwagi dla zaawansowanych graczy. Gry można nauczyć się w przeciągu 10 minut, choć jednak pierwsza partia zajęła nam sporo czasu. Zasady musiały wejść w krew. Później już kolejne partie bez najmniejszych problemów.
Najlepszym patentem całej gry jest przede wszystkim system tworzenia planszy. Dzięki czemu każda rozgrywka bez wątpienia będzie się różnić od poprzedniej. Dodatkowo należy pochwalić system rozkładania numerków pul i wystawiania osad na początku gry; przy korzystaniu z niego utrzymujemy równowagę sił na starcie dla wszystkich graczy.
Przebieg gry można przede wszystkim opisać dwoma słowami: łatwy i przyjemny. Rozgrywka toczy się bez zbędnych zastojów, pojawią się interesujące (czasami zabawne, a czasami nawet nerwowe) negocjacje handlowe. Dodatkowo grze nadaje smaczku duży zasób zagrań taktycznych. Czy inwestować w duża liczbę osad (i na jakich terenach), czy może jednak skupić się na mieście, przyblokować przeciwnika drogą, a może jednak wybudować port, skupiać się na punktach rozwoju i sięgnąć po najwyższą władzę rycerską, które tereny blokować złodziejem a kogo okradać? Na wszystkie te dylematy trzeba sobie odpowiedzieć i każdy z nich może być lepszy lub gorszy przy określonej planszy, sytuacji, możliwościach naszej lub przeciwników gospodarki.
Generalnie wyśmienita gra, absolutnie dla wszystkich. Niezależna od jakichkolwiek barier: płci, wieku, zainteresowań, doświadczenia w grach planszowych. Pozostaje mi tylko się cieszyć, że wreszcie po dziesięciu latach Osadnicy z Catanu trafili do Polski. Wcześniej grałem tylko w wersje komputerową (ale nie wciągnęła mnie specjalnie) i parokrotnie przymierzałem się do jej kupna (ale zawsze na coś innego poszły pieniążki). Tym razem jednak mam i gram Mam też nadzieję, że Galakta myśli o wypuszczeniu w przyszłości dodatków do tej gry, który pełno się pojawiło na Zachodzie.
Ocena graczy (skala 1-6): Ja (man 1, wiek 27) 6, A (kobieta 1, wiek 29) 6, J (man 2, wiek 19) 4, E (kobieta 2, wiek 23) 5
Średnia ocen: 5.2
Liczba rozegranych partii: 4
Wiochmen Rejser
Cała nasza ekipa kiedyś z wielkim zaangażowaniem zagrywała się w legendarną Sim Wiochę, stąd byłem pewien, że dobrze poczujemy się w buraczano-wiejskim klimacie Oczywiście się nie myliłem.
Co do samego wykonania gry, nie mam większych zastrzeżeń. Karty wykonane z nienajgorszego materiału, opisy kart w zupełności wystarczające, wszystko oczywiście bazujące na kartach z Sim Wiochy. Nie mniej rysunki wyszły jakoś słabo. Niby próba naśladowania kreski z Sim Wiochy, ale efekt mizerny. Natomiast te krótkie pojedyncze zdania nadające klimat karcie – najczęściej trafione. Rzucaliśmy między sobą „Teraz k... ja!” „Abstrahuje ode mnie” czy śpiewaliśmy „Booooorn to beee wiiiild” Co do wykałaczek, czytałem kilka komentarzy, że to nietrafiony pomysł, kiepsko się spisuje. Cóż, dziwne, ale nam bardzo pasował. Wygodny, bezproblemowy sposób odznaczania prędkości.
O samej mechanice słów kilka. Oczywiście nie można przemilczeć faktu, że w paru miejscach wzoruje się na Arena Maximus. Takie elementy jak zakryta plansza z polami odkrywanymi po wejściu na nie, odrobinę podobny system przyśpieszania (choć nie do końca), styl walki między graczami. Na szczęcie podobieństwa nie są tak duże i nazwałbym je konstuktywnymi. Znacznie bardziej nam przypadły do gustu niż te w Arena Maximus. Co prawda na samym początku pojawiły się problemy z pamiętaniem o fazie Wio, ale w końcu weszło to w krew. Pojawiło się też trochę niejasności w czasie rozgrywki, ale prawie wszystkie z nich były opisane w FAQ w instrukcji. Tutaj wielka pochwała do twórców za umieszczenie wspomnianego rozdziału.
Sam przebieg gry dynamiczny i emocjonujący. Podobnie jak w Osadnikach z Catanu (choć to zupełnie inne gry) nie ma czasu się nudzić. Butelki latają, dzieciaki spadają, nachaje i baty sypią się z każdej strony. W grę graliśmy w każdej dozwolonej wariacji osób, w 2, 3 i 4. W każdej z nich rozgrywka toczy się zupełnie inaczej. Oczywiście najprzyjemniej jest grać w komplet, ale przy mniejszej liczbie również nie ma problemów. Zmienia się jednak styl gry. Przy dwóch osobach nie ma co liczyć na dotarcie do mety. Bardziej wszystko się skupia na walce i zrzucaniu dzieciaków. Przy trzech osobach nadal jest dużo walki, ale do mety można już dotrzeć. Przy czterech osobach głównie mamy do czynienia z wyścigiem, walki są sporadyczne.
Ogólnie gra zabawna, prosta, szybka i przede wszystkim tania. Szczerze polecam.
Ocena graczy (skala 1-6): Ja (man 1, wiek 27) 5, A (kobieta 1, wiek 29) 4, J (man 2, wiek 19) 5, E (kobieta 2, wiek 23) 3
Średnia ocen: 4.2
Liczba rozegranych partii: 6
Jaskinia Trolla
Wykonanie gry na wysokim poziomie. Galakta inaczej nie wydaje, podobnie jak FFG. Nic złego o stronie edytorskiej nie można powiedzieć.
Mechanika i klimat typowy dla gier Toma Jolly, które pojawiły się w Polsce (Drakona). Z jednej strony fantasy, poszukiwacze przygód, potwory, z drugiej zasady odbiegające od powszechnych w tego typu grach (takich jak zdobywanie doświadczeń, szczegółowe cechy postaci, odkrywanie kart wydarzeń, walka). Tutaj wszystko przekształcone bardziej na atrakcyjną grę logiczną. Zasady „nożyce, papier, kamień”, czyli na prawie każdą postać można znaleźć sposób, następnie system zdobywania monet z pomieszczeń oparty na liczebności postaci w pokoju. Na koniec wszystko wzbogacone o działanie artefaktów. Mówiąc krótko gra wymaga od nas zaangażowania szarych komórek, dobrego planowania i odrobiny szczęścia (dobry układ żetonów). Nie mniej gra toczy się szybko i też nie ma jakiś specjalnych przestojów.
Mowa na koniec jest, więc taka, że fani Drakona będą znów w siódmym niebie, osoby, którym mechanika Drakona nie przypadła do gustu, raczej Jaskinii Trolla też nie pokochają, a wszyscy inni spotkają się z grę całkiem niezła, która powinna może kosztować trochę mniej, ale też wiele za nią nie przepłacą (a na pewno nie będą to zmarnowane pieniądze).
Ocena graczy (skala 1-6): Ja (man 1, wiek 27) 4, A (kobieta 1, wiek 29) 2, J (man 2, wiek 19) 6, E (kobieta 2, wiek 23) 4
Średnia ocen: 4.0
Liczba rozegranych partii: 2
Arena Maximus
Gra leżała, leżała u mnie, wreszcie doczekała się swoich pięciu minut. Niestety jej debiut okazał się mizerny.
Z punktu widzenia wykonania gry jest niby wszystko OK. Z drugiej strony jakoś średnio pasuje mi tu klimat fantasy. Bardziej trafił do mnie buraczany świat Wiochmena, sądze też, że klasyczny klimat – rzymski też byłby bardziej odpowiedni. A tutaj takie cukierkowate fantasy. Pachnie mi z daleka starym ADD, którego nigdy nie kochałem jako dziecko wychowane na Warhammerze
Mechanika też mi nie przypadła do gustu. Ta Wiochmena okazała się znacznie bardziej trafiona i zrównoważona. Ciągle gubiliśmy się w kolejności graczy, pomimo odpowiednich markerów. Mało różnorodnych kart przez co przebieg gry trochę się nudzi. Przez ciągłe przyśpieszanie i rzucanie czarów Przyśpieszenia można uzyskać zawrotne prędkości i szybko przebyć plansze. Nie było też żadnych problemów z przeszkodami na planszy. Trochę nas pouszkadzały, ale zupełnie nie zagroziły nawet jednym wypadkiem. Walk mało, bo później nie miał kto za bardzo atakować (kart brakowało), jak wszyscy dali czadu i zapełnili pule szybkości. Ogólnie szybka rozgrywka, bez większych emocji.
Arenie Maximus dam jeszcze w przyszłości szansę, bo za dużo pieniędzy na nią wydałem, żeby ją zostawić na półce (może jakieś alternatywne zasady). Choć pewnie nie obędzie się bez narzekania ze strony innych graczy. Co by jednak nie mówić nie polecam tej gry, zmarnowane pieniądze moim zdaniem. Szczególnie gdy na rynku jest znacznie lepszy i tańszy Wiochmen Rejser.
Ocena graczy (skala 1-6): Ja (man 1, wiek 27) 2, A (kobieta 1, wiek 29) 3, J (man 2, wiek 19) 1, E (kobieta 2, wiek 23) 2
Średnia ocen: 2.0
Liczba rozegranych partii: 1
Wreszcie udało mi się wyrwać na weekend z Wawy i wśród pól, lasów i basenu rozegrać niezapomniane partie w gry planszowe. Miałem ekipę złożoną z czterech osób (dwie kobiety, dwóch kolesi) i cztery do tej pory nierodziewiczone gry - Osadnicy z Catanu, Wiochmen Rejser, Jaskinia Trolla i Arena Maximus. Przy okazji wielkie podziękowania dla Rebela, że wyrobili się z dostawą trzech pierwszych tytułów ma piątek i dzięki temu miałem wyśmienity weekend. Arena Maximus leży u mnie już dawna, ale nigdy nie było czasu w nią zagrać. Przejdźmy jednak do konkretów:
Osadnicy z Catanu
No cóż wielka porażka, wyrzucone pieniądze, nuda i dno. Przereklamowany tytuł, powinni ją dodawać za darmo do Poradnika Rolnika... Dobra Dość łgarstw. Chciałem być oryginalny. Wszędzie pochwały na rzecz tej gry, raz by jej się przydała ostra krytyka. Tylko, że pewnie nie da się fizycznie tego zrobić.
Oczywiście gra okazała się hitem weekendu i otrzymała najwyższe noty od wszystkich graczy. Po pierwsze świetnie wydana, Galakta wykonała dobrą robotę. Elementy planszy, karty, drewniane figurki osad miast, drogi, Złodziej - wszystko cieszy oko. Jedynie na co trzeba uważać to może karty – łatwo się wyginają. Szczególnie Karty Rozwoju przy tasowaniu. Bardzo dobrze opracowana instrukcja – w formie planszy podstawowych zasad wprowadzających i książeczki – almanachu, w którym szczegółowo są opisane konkretne zagadnienia oraz uwagi dla zaawansowanych graczy. Gry można nauczyć się w przeciągu 10 minut, choć jednak pierwsza partia zajęła nam sporo czasu. Zasady musiały wejść w krew. Później już kolejne partie bez najmniejszych problemów.
Najlepszym patentem całej gry jest przede wszystkim system tworzenia planszy. Dzięki czemu każda rozgrywka bez wątpienia będzie się różnić od poprzedniej. Dodatkowo należy pochwalić system rozkładania numerków pul i wystawiania osad na początku gry; przy korzystaniu z niego utrzymujemy równowagę sił na starcie dla wszystkich graczy.
Przebieg gry można przede wszystkim opisać dwoma słowami: łatwy i przyjemny. Rozgrywka toczy się bez zbędnych zastojów, pojawią się interesujące (czasami zabawne, a czasami nawet nerwowe) negocjacje handlowe. Dodatkowo grze nadaje smaczku duży zasób zagrań taktycznych. Czy inwestować w duża liczbę osad (i na jakich terenach), czy może jednak skupić się na mieście, przyblokować przeciwnika drogą, a może jednak wybudować port, skupiać się na punktach rozwoju i sięgnąć po najwyższą władzę rycerską, które tereny blokować złodziejem a kogo okradać? Na wszystkie te dylematy trzeba sobie odpowiedzieć i każdy z nich może być lepszy lub gorszy przy określonej planszy, sytuacji, możliwościach naszej lub przeciwników gospodarki.
Generalnie wyśmienita gra, absolutnie dla wszystkich. Niezależna od jakichkolwiek barier: płci, wieku, zainteresowań, doświadczenia w grach planszowych. Pozostaje mi tylko się cieszyć, że wreszcie po dziesięciu latach Osadnicy z Catanu trafili do Polski. Wcześniej grałem tylko w wersje komputerową (ale nie wciągnęła mnie specjalnie) i parokrotnie przymierzałem się do jej kupna (ale zawsze na coś innego poszły pieniążki). Tym razem jednak mam i gram Mam też nadzieję, że Galakta myśli o wypuszczeniu w przyszłości dodatków do tej gry, który pełno się pojawiło na Zachodzie.
Ocena graczy (skala 1-6): Ja (man 1, wiek 27) 6, A (kobieta 1, wiek 29) 6, J (man 2, wiek 19) 4, E (kobieta 2, wiek 23) 5
Średnia ocen: 5.2
Liczba rozegranych partii: 4
Wiochmen Rejser
Cała nasza ekipa kiedyś z wielkim zaangażowaniem zagrywała się w legendarną Sim Wiochę, stąd byłem pewien, że dobrze poczujemy się w buraczano-wiejskim klimacie Oczywiście się nie myliłem.
Co do samego wykonania gry, nie mam większych zastrzeżeń. Karty wykonane z nienajgorszego materiału, opisy kart w zupełności wystarczające, wszystko oczywiście bazujące na kartach z Sim Wiochy. Nie mniej rysunki wyszły jakoś słabo. Niby próba naśladowania kreski z Sim Wiochy, ale efekt mizerny. Natomiast te krótkie pojedyncze zdania nadające klimat karcie – najczęściej trafione. Rzucaliśmy między sobą „Teraz k... ja!” „Abstrahuje ode mnie” czy śpiewaliśmy „Booooorn to beee wiiiild” Co do wykałaczek, czytałem kilka komentarzy, że to nietrafiony pomysł, kiepsko się spisuje. Cóż, dziwne, ale nam bardzo pasował. Wygodny, bezproblemowy sposób odznaczania prędkości.
O samej mechanice słów kilka. Oczywiście nie można przemilczeć faktu, że w paru miejscach wzoruje się na Arena Maximus. Takie elementy jak zakryta plansza z polami odkrywanymi po wejściu na nie, odrobinę podobny system przyśpieszania (choć nie do końca), styl walki między graczami. Na szczęcie podobieństwa nie są tak duże i nazwałbym je konstuktywnymi. Znacznie bardziej nam przypadły do gustu niż te w Arena Maximus. Co prawda na samym początku pojawiły się problemy z pamiętaniem o fazie Wio, ale w końcu weszło to w krew. Pojawiło się też trochę niejasności w czasie rozgrywki, ale prawie wszystkie z nich były opisane w FAQ w instrukcji. Tutaj wielka pochwała do twórców za umieszczenie wspomnianego rozdziału.
Sam przebieg gry dynamiczny i emocjonujący. Podobnie jak w Osadnikach z Catanu (choć to zupełnie inne gry) nie ma czasu się nudzić. Butelki latają, dzieciaki spadają, nachaje i baty sypią się z każdej strony. W grę graliśmy w każdej dozwolonej wariacji osób, w 2, 3 i 4. W każdej z nich rozgrywka toczy się zupełnie inaczej. Oczywiście najprzyjemniej jest grać w komplet, ale przy mniejszej liczbie również nie ma problemów. Zmienia się jednak styl gry. Przy dwóch osobach nie ma co liczyć na dotarcie do mety. Bardziej wszystko się skupia na walce i zrzucaniu dzieciaków. Przy trzech osobach nadal jest dużo walki, ale do mety można już dotrzeć. Przy czterech osobach głównie mamy do czynienia z wyścigiem, walki są sporadyczne.
Ogólnie gra zabawna, prosta, szybka i przede wszystkim tania. Szczerze polecam.
Ocena graczy (skala 1-6): Ja (man 1, wiek 27) 5, A (kobieta 1, wiek 29) 4, J (man 2, wiek 19) 5, E (kobieta 2, wiek 23) 3
Średnia ocen: 4.2
Liczba rozegranych partii: 6
Jaskinia Trolla
Wykonanie gry na wysokim poziomie. Galakta inaczej nie wydaje, podobnie jak FFG. Nic złego o stronie edytorskiej nie można powiedzieć.
Mechanika i klimat typowy dla gier Toma Jolly, które pojawiły się w Polsce (Drakona). Z jednej strony fantasy, poszukiwacze przygód, potwory, z drugiej zasady odbiegające od powszechnych w tego typu grach (takich jak zdobywanie doświadczeń, szczegółowe cechy postaci, odkrywanie kart wydarzeń, walka). Tutaj wszystko przekształcone bardziej na atrakcyjną grę logiczną. Zasady „nożyce, papier, kamień”, czyli na prawie każdą postać można znaleźć sposób, następnie system zdobywania monet z pomieszczeń oparty na liczebności postaci w pokoju. Na koniec wszystko wzbogacone o działanie artefaktów. Mówiąc krótko gra wymaga od nas zaangażowania szarych komórek, dobrego planowania i odrobiny szczęścia (dobry układ żetonów). Nie mniej gra toczy się szybko i też nie ma jakiś specjalnych przestojów.
Mowa na koniec jest, więc taka, że fani Drakona będą znów w siódmym niebie, osoby, którym mechanika Drakona nie przypadła do gustu, raczej Jaskinii Trolla też nie pokochają, a wszyscy inni spotkają się z grę całkiem niezła, która powinna może kosztować trochę mniej, ale też wiele za nią nie przepłacą (a na pewno nie będą to zmarnowane pieniądze).
Ocena graczy (skala 1-6): Ja (man 1, wiek 27) 4, A (kobieta 1, wiek 29) 2, J (man 2, wiek 19) 6, E (kobieta 2, wiek 23) 4
Średnia ocen: 4.0
Liczba rozegranych partii: 2
Arena Maximus
Gra leżała, leżała u mnie, wreszcie doczekała się swoich pięciu minut. Niestety jej debiut okazał się mizerny.
Z punktu widzenia wykonania gry jest niby wszystko OK. Z drugiej strony jakoś średnio pasuje mi tu klimat fantasy. Bardziej trafił do mnie buraczany świat Wiochmena, sądze też, że klasyczny klimat – rzymski też byłby bardziej odpowiedni. A tutaj takie cukierkowate fantasy. Pachnie mi z daleka starym ADD, którego nigdy nie kochałem jako dziecko wychowane na Warhammerze
Mechanika też mi nie przypadła do gustu. Ta Wiochmena okazała się znacznie bardziej trafiona i zrównoważona. Ciągle gubiliśmy się w kolejności graczy, pomimo odpowiednich markerów. Mało różnorodnych kart przez co przebieg gry trochę się nudzi. Przez ciągłe przyśpieszanie i rzucanie czarów Przyśpieszenia można uzyskać zawrotne prędkości i szybko przebyć plansze. Nie było też żadnych problemów z przeszkodami na planszy. Trochę nas pouszkadzały, ale zupełnie nie zagroziły nawet jednym wypadkiem. Walk mało, bo później nie miał kto za bardzo atakować (kart brakowało), jak wszyscy dali czadu i zapełnili pule szybkości. Ogólnie szybka rozgrywka, bez większych emocji.
Arenie Maximus dam jeszcze w przyszłości szansę, bo za dużo pieniędzy na nią wydałem, żeby ją zostawić na półce (może jakieś alternatywne zasady). Choć pewnie nie obędzie się bez narzekania ze strony innych graczy. Co by jednak nie mówić nie polecam tej gry, zmarnowane pieniądze moim zdaniem. Szczególnie gdy na rynku jest znacznie lepszy i tańszy Wiochmen Rejser.
Ocena graczy (skala 1-6): Ja (man 1, wiek 27) 2, A (kobieta 1, wiek 29) 3, J (man 2, wiek 19) 1, E (kobieta 2, wiek 23) 2
Średnia ocen: 2.0
Liczba rozegranych partii: 1