GRY-PLANSZOWE.pl

VP=victory points aka punkty zwycięstwa

Czy są takie gry (z wyjątkiem mi znanych)?

Gry gdzie rozwijamy silniczek i za każdą akcję trzaskamy VP: "tu 2 tam 5 to robię 5" są moim zdaniem bez sensu. Z wyjątkiem kilku wyjątków w ogóle mnie nie angażują.

Szukam gier gdzie, żeby zdobyć VP trzeba się napocić, najlepiej na zasadzie tylko jeden gracz ma szansę zapunktować.

Ostatecznie może być rodzaj gry "gramy 5 rund i na koniec liczmy VP" ale najlepiej gdyby był wyścig do ustalonej liczby VP.

Organicznie nie lubię set collection i ukrytych kart celów/punktowania - gra musi być naprawdę wybitna w innych obszarach, żebym jej wybaczył obecność ww.

bardzo dziękuję za jakiekolwiek rekomendacje

Nie wiem czy idę dobrym tropem, ale Res Arcana może być taką grą. Tu nie ma silniczka, który co turę Ci robi PZ, jest to raczej ciułanie zasobów i decyzje, czy za te zasoby kupić (wystawić) kolejną kartę, czy kupić PZ. Jest wyścig po enklawy, które faktycznie jak już masz to te punkty już potem lecą, ale ogólnie to o punkty nie jest tak łatwo. Końcowe różnice punktowe zwykle są niewielkie.

Dałbyś przykład ze dwóch gier, które spełniają warunki w najlepszym stopniu i są ci znane?

Polecę jeszcze Diune: Imperium. Jednym z warunków zakończenia gry jest zdobycie 10pkt. Żeby je zdobyć musisz wygrywać bitwy z innymi graczami, mieć odpowiednią/największą liczbę wpływów we frakcjach, spełniać warunki z kart intryg lub technologii lub je kupować co też nie jest łatwe. Zazwyczaj jest tak że walczy się o każdy punkt z innymi graczami

Barbarzyńca pisze: ↑16 mar 2024, 10:17 Dałbyś przykład ze dwóch gier, które spełniają warunki w najlepszym stopniu i są ci znane?

Diuna: Imperium
Barrage (nie do końca spełnia warunki)
Kemet

jurant91 pisze: ↑16 mar 2024, 10:20 Polecę jeszcze Diune: Imperium.

Znam. Najbardziej ograna przeze mnie gra jaka istnieje.

Pax Pamir

Twilight Imperium, przynajmniej edycja w którą ja grywam, czyli trzecia+Shattered Empires. Kilka celów robi się z automatu ale są dostępne dla wszystkich więc wszyscy to robią i to nie te Vp kształtują wynik. Cele, które pozwolą zrobić faktyczną przewagę są najczęściej niełatwe, wymagają długiego set upu i czajenia się, zanim się po nie sięgnie.

I w grze jest dokładnie tak jak piszesz, pierwsze, łatwe Vps gracze zdobywają niejako mimochodem, a potem zaczynają się prawdziwe podchody o to, żeby zrealizować swój prywatny cel tak, żeby przeciwnicy nie zorientowali się do czego dążysz, albo wykonać któryś z późno wychodzących, ambitnych celów dających na raz po kilka Vps ale bardzo niełatwych w realizacji. A na planszy coraz gęściej

To może Root? Masz wyścig do ustalonej liczby VP, brak ukrytych celów. Każdy gracz kontroluje jedną frakcje i w zasadzie gra w inną grę. Każda frakcja zdobywa VP w inny sposób, ale główne założenie jest takie żeby się rozwijać i nie dać rozwiać się innym. W grze jest dużo interakcji i konfrontacji

W Loyangu każdy kolejny punkt zwycięstwa kosztuje coraz więcej. Za 1 PZ zapłacisz jedną monetą, za drugi 2, a za 15 - 15 monet. Na koniec trzeba się nieźle napocić, żeby jeszcze o ten jeden wyżej podejść...

Podbijam Pax Pamir, tutaj można skończyć z 0 punktami a nawet na minusie, średnio zwycięzca zdobywa 12-14 punktów a bywa i mniej

Hmmm a może coś od gmt? Twilight Struggle, 1960: Making of the President, Bayonets and Tomahawks, COINy. Nie jestem pewny, czy to dobry trop, bo tam punktów jest dużo, ale o każdy trzeba się ostro naszarpać.