A dla tych, którzy wolą przeczytać troszkę bardziej rozbudowaną opinię, kilka słów więcej. Zacznę od tego, że zupełnie nie trafiają do mnie gry solo, a w dodatku bardzo cenie gry euro, które raczej nie mają tak dużej zależności od losowych rzutów. Dlatego już na wstępie gra miała u mnie ciężki start i fakt ten ma też odzwierciedlenie w ocenie.
Rozegrałem dwie gry. W sumie to 1,75 gry, bo pierwszą po północy przerwało płaczące dziecko i jak już po 2 godzinach udało się uśpić, to nie było sił na dokończenie. Obie gry grałem jako eksploracje.
W każdym razie - w pierwszej grze dostałem totalny łomot. Kostki bardzo nie sprzyjały i kolejne testy, szczególnie te kluczowe, kończyły się niepowodzeniem. Tak jak wspomniałem, gry nie ukończyłem, ale raczej bym jej nie wygrał.
Dzisiaj druga gra - zdecydowanie poszło lepiej. Gra na normalnym poziomie trudności. Przez całą grę starałem się pilnować załogi, aby mieć możliwość forsowania na modyfikatorze +3. Rzuty były dość pomyślne i gra szła dość gładko, jednak pod sam koniec gry ilość statków mocno zaczęła przytłaczać, a licznik na torze niesławy był niebezpiecznie blisko porażki. Balansowałem na granicy przegranej starając się pod sam koniec zatapiać statki, które nie generowały niesławy oraz obniżać jej poziom za pomocą powstań. Przegrałem finalnie w rundzie tuż przed finałem. Do przegranej na torze niesławy brakowało mi 2 punkty i w ostatniej akcji w rundzie wykonałem poszukiwania gdzie dobrałem znacznik z 3 punktami niesławy. Jak pech to pech - tym bardziej, ze nie wiedziałem, że taki znacznik mogę wylosować. W każdym razie jako, że już byłem niemal na finiszu zasymulowałem sobie jaki miałbym rezultat, gdybym jednak dociągnął inny skarb. W takim wypadku gra zakończyłaby się wynikiem 267 punktów, co chyba nie jest takim złym wynikiem jak na drugą rozgrywkę.
Wrażenia z samej gry:
+Ładna oprawa
+Niecodzienna tematyka
+Dobrze zaprojektowane testy - pomimo, że rzucamy tylko kościami k6 to mechanicznie te testy są dość dobrze przemyślane
+Czuć narastającą trudność podczas kolejnych rund co sprawia frajdę
-Losowość
-I jeszcze trochę losowości
-Mało w mojej ocenie możliwości wpłynięcia na wyniki rzutów
-Słaby stosunek ceny do zawartości, ale ostatnimi czasy u Galakty to coraz częstsza praktyka
-Mało możliwości rozwoju naszej łodzi podwodnej
-Kilka negatywnych pierwszych testów może zdeterminować całą przyszłą grę. W praktyce po kilku niekorzystnych testach na samym początku gry można składać grę.
Podsumowując - gry solo to nie moja bajka, ale w Wojnie Nemo nie bawiłem się źle. Jednak nie mam już ochoty wracać do tej pozycji. Dla mnie na pierwszy plan wysuwa się spora losowość, która nie każdemu pasuje. Szczególnie frustrujące może być kiedy podczas forsowania na samym początku gry kilka testów się nie powiedzie. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem odrobienie tej sytuacji może być niemożliwe. Nie przemawia do mnie wykonywanie testów w oparciu o kości K6. Dla kontrastu, taki Too Many Bones, który również ma masę turlania kostkami, jest dla mnie dużo przyjemniejszy. Być może kwestia tego, że tych kostek jest więcej, są bardziej różnorodne, istnieje większa możliwość rozwoju swojej postaci. Mam też wrażenie, że można tę losowość jakoś bardziej kontrolować i nie jest tak bardzo karcąca dla gracza jak w Nemo.