Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Relacje z pojedynczych gier, raporty z sesji oraz rozgrywki rpg na forum.
Awatar użytkownika
Mały brzydki pędrak
Posty: 984
Rejestracja: 24 sty 2006, 19:37
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 11 times

Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: Mały brzydki pędrak »

Washington's War

Czegoż można życzyć niepokornym podwładnym jak nie dania im prawdziwej lekcji pokory.
Początek amerykańskiej awantury nazwanej Wojną o Niepodległość Stanów Zjednoczonych rozpoczął się na poważnie od zablokowania przez samozwańczych dowódców rebelianckich - generałów Washingtona i Greena - angielskiej armii pozostającej pod światłym dowództwem gen. Howe w okolicach Bostonu. Zuchwały przywódca amerykańskich „farmerów” niespodziewanie zdecydował się na zmierzenie z doskonale wyszkolonymi Anglikami Howe`ego, którzy ignorując go zostali niespodziewanie mocno pobici w polu i zmuszeni do pośpiesznej ewakuacji drogą morską do Południowej Karoliny. Na osłodę tej klęski Korona wysłała posiłki na czele z wybitnym gen. Cornwallis`em, który naprędce zebrał olbrzymią armię w Kanadzie. W tym samym czasie, dzięki staraniom podjętym przez polityków amerykańskich i wygranej batalii pod Bostonem, sojusz francuska-amerykański wydaję się być kwestią bardzo nieodległą. Amerykanie zdając dobie sprawę w rozszerzenia się wpływów Angielskich na południowych koloniach zdecydowali się na pozostawienia sił gen. Greena na północy oraz wymarsz znacznej armii Washingtona na południe, gdzie w krótkim czasie spotyka się z potężną armią angielskiego gen. Clintona bijąc ją okrutnie. Bitwa jest tak wielkim zwycięstwem dla amerykanów, że zdobyte tam doświadczenia w walce wyrównują dotąd istniejące różnice w wyszkoleniu obu armii. Gen. Clinton w obawie o resztki własnych sił po przegranej bitwie w Północnej Karolinie wykonuje głęboki odwrót do Georgii. Zaś Howe próbuje szachować Washingtona operując z położenia środkowego. W części północnej kolonii sytuacja pozostaje bez zmian.

Przełomem okazuje się ogłoszenie Deklaracji Niepodległości, dzięki której zwiększa się znacznie ilość posiadłości przynależnych do rebeliantów. Wkrótce po tym Francja jako nowy sojusznik Amerykanów przystępuje do wojny z Anglią. Przybywają siły francuskie, które tworzą odwód znajdujący się w centralnej części kolonii i jednocześnie pilnują spokoju zgromadzenia zwanego Kongresem. Walki chwilowo zamierają. Również na południu obie strony zachowują się pasywnie. W pobliżu Kanady trwa werbunek do nowej armii pod dowództwem gen. Arnolda, która wkrótce podejmuje śmiały atak na biernego dotąd Cornwallisa kończący się niepowodzeniem okupionym minimalnymi stratami. Ogłoszona niebawem amnestia dla rebeliantów powoduje utratę części wpływów amerykańskich przy granicy z Kanadą. Rozochocony zaistniała sytuacją Cornwallis podejmuje śmiałą ofensywę, dzięki której Anglia zdobywa przewagę w kolonii Nowy Jork. Tymczasem na południu ląduje kolejna potężna armia angielska oddana pod rozkazy marnego wodza, którego imienia nie pomnę. Fakt ten nie poprawia ogólnego marazmu panującego w koloniach południowych.
Ponownie przypomina o sobie północny teatr działań, gdzie znowu Anglicy ulegają masakrze. Zdziesiątkowane siły Cornwallisa wycofują się w popłochu i po uzupełnieniach stanów osobowych starają się unikać drażnienia Amerykanów. Cornwallis tańczy swoisty rodzaj menueta z Greenem, tym samym z wytęsknieniem oczekując na obiecane posiłki zmierzające do Kanady. W części centralnej kolonii, nieopodal Filadelfii, ląduje gen. Carleton, aby szachować francuskie siły gen. Rochambeau pozostawione tu w celu osłony siedziby Kongresu.

Wojna trwa już wiele lat, a postępy Korony wydają się być mocno niezadowalające. Króla szczególnie mocno irytują liczne przegrane jego wojsk. Zamysłem wyższego dowództwa angielskiego jest koncentryczna ofensywa z północy i południa nakierowana swym ostrzem w serce, czyli centralne kolonie. W tym celu w Północnej Karolinie uaktywnia się dotąd bierny gen. Howe. Do osłony dotychczasowych zdobyczy na południu pozostaje samotnie operujący gen. Clinton z pozostałościami swojej wielkiej armii. Północne zgrupowanie angielskie Cornwallisa również rusza odważnie na Nowy Jork. Amerykanie reagują na te posunięcia dokonując zasadniczej zmiany w dyslokacji własnych armii. Gen. Washington zostaje wezwany przez Kongres na ratunek i decyduje się na szybki manewr powrotu do centrum kolonii. W bitwie z gen. Carletonem, który desantował się w pobliżu siedziby Kongresu, bije po raz kolejny niemiłosiernie siły angielskie. W tym czasie Howe, korzystając z odejścia Washingtona, drepcze mu po piętach tym samym powoli krocząc do serca kolonii amerykańskich. W okolicach Filadelfii spotykają się znaczne siły Francuzów i Amerykanów. Zagrożenie ze strony Howe`go zostaje zażegnane przez gen. Rochambeau, który uderza pod Richmond na Anglików zmuszając ich do wzięcia tyłów. Nieszczęsny Howe ponownie zmuszony jest do porzucenia realizacji swoich ambitnych planów i tym samym dochodzi do uspokojenia działań wojennych w części centralnej. W kolejnym przedostatnim już roku wojny Carleton z nowymi posiłkami, jak feniks z popiołów, odradza się by drażnić Amerykanów w okolicach Nowego Jorku. Z pomocą śpieszy mu Cornwallis, który w obliczu sił Washingtona ryzykownie podejmuje ofensywę idąc na New Haven. Odwaga północnej ofensywy Anglików ponownie zostaje wystawiona na próbę. Gen. Washington po raz ostatni, tym razem lekko, bije Cornwallisa spychając go ponownie do kolonii New York. Batalia ta nie zmienia efektów politycznych wojny. Na zakończenie konfliktu rozgrywa się rajd Anglików z Kanada w celu opanowania Pensylwanii. Widząc dalszy bezsens oporu rebelianci ostatecznie kapitulują, a niezwyciężony Washington oddaje swoją szablę.

Mimo całej serii zwycięstw Amerykanów w polu (4 razy Anglik uzyskał wynik 6 na K6 rzucając na straty w przegranych dla niego bitwach), zadnia olbrzymich strat Koronie (do końca wojny pod bronią pozostaje tylko 13 pkt. angielskiej siły żywej), wojna okazuje się przegrana dla buntowników. Dzieje się tak na skutek niskiego poparcia dla rebelii. Angielskie zasoby przeznaczone na działania zbrojne na przestrzeni okazują się tak znaczne, że w sposób miażdżący niwelują klęski żołdaków Jego Królewskiej Mości. Konsekwentne inwestowanie w poparcie lokalnych rojalistów, a następnie zachowanie status quo i ciągłe próby stwarzania zagrożenia dla kolejnych kolonii amerykańskich, owocują pozostaniem kolonii przy macierzy. Wojna na długo zapada w umysły pokonanych. Wielka Brytania wkracza w nowy wiek wzmocniona i potężniejsza.

Poniżej zamieszczam krótką fotorelację rozegranej bitwy.
http://picasaweb.google.pl/kaide79/Wash ... r16042010R#

Rozgrywka: Raubritter vs Mb_pędrak
Awatar użytkownika
skiper_83
Posty: 161
Rejestracja: 26 lut 2009, 01:42
Lokalizacja: Wyszków

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: skiper_83 »

Znam WWr tylko z pobieżnych opisów, ale chyba jest coś nie tak z tą grą skoro Amerykanie wygrywają wszystkie bitwy oprócz jednej, nie zostali przepędzeni na cztery wiatry, wojna trwała tak długo, a nie wygrali :roll: Z zasady jak bunt/rewolucja nie zostanie zgniecony to odnosi sukces, natomiast strona tłumiąca rebelię wygrywa tylko jak przywraca stan sprzed rewolucji i niszczy całkowicie buntowników.
Awatar użytkownika
clown
Posty: 1226
Rejestracja: 13 sty 2009, 12:40
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 12 times

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: clown »

Właśnie dlatego nie wygrali, bo WWR nie jest grą stricte wojenną. Liczy się poparcie polityczne w poszczególnych koloniach. Jeżeli Amerykanie wygrywali bitwy, a nie umieli wykorzystać tego politycznie, to przegrali. W WWR można nie wygrać żadnej bitwy a wygrać grę, właśnie poprzez umiejętne zabiegi dyplomatyczne. 13 CU to wystarczająca siła, by zachować korzystny dla Anglików stan posiadania (3 silne armie z dobrymi dowódcami angielskimi).
W mojej pierwszej grze z Yatzkiem zostało mu 7 CU w angielskiej armii, a wygrałem praktycznie o włos.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
skiper_83
Posty: 161
Rejestracja: 26 lut 2009, 01:42
Lokalizacja: Wyszków

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: skiper_83 »

Również zasada przeze mnie przytoczona nie jest stricte militarna lecz odnosi się do szerszej kategorii - polityki. Buntownikom wystarczy, że nie przegrywają. Coś nie tak z warunkami zwycięstwa?
Awatar użytkownika
clown
Posty: 1226
Rejestracja: 13 sty 2009, 12:40
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 12 times

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: clown »

Rozumiem, że chodzi ci o tą zasadę:
Z zasady jak bunt/rewolucja nie zostanie zgniecony to odnosi sukces, natomiast strona tłumiąca rebelię wygrywa tylko jak przywraca stan sprzed rewolucji i niszczy całkowicie buntowników
Pomijamy kwestię zwycięstwa automatycznego, czyli właśnie zwycięstwo militarne jednej ze stron (brak jakichkolwiek oddziałów przeciwnika na planszy na koniec tury). Liczone jest poparcie w koloniach - 7 i więcej kolonii amerykańskich to ich zwycięstwo, sześć i więcej kolonii angielskich to zwycięstwo Anglików, gdy obie strony spełniają warunki zwycięstwa lub obie go nie spełniają, Anglicy wygrywają.
Co do zasady masz rację, ale...rewolucja amerykańska miała za zadanie oddzielić się CAŁKOWICIE od angielskiej macierzy, w związku z tym musiała ona przekonać większą część społeczeństwa (poparcie) do oderwania się. Czyli Anglikom wystarczy ograniczać zarzewie rewolucji poprzez systematyczne przywracanie status quo, natomiast Amerykanie muszą iść na przysłowiowy żywioł. Historycznie warunki zwycięstwa prezentują się tak - wygrana Amerykanów to przekonanie większości społeczeństwa do oderwania się od Anglii, zwycięstwo Anglii to zachowanie stanu sprzed rewolucji. Brak poparcia dla rewolucji to właśnie jej zduszenie polityczne - społeczeństwo nie chce wspierać buntowników, bo im sie nie opłaca, bo chcą mieć spokój, żeby ich synowie wrócili do domu cali i zdrowi itp. Strona tłumiąca rebelię wygrywa, gdy przekona społeczeństwo (różnymi metodami - mniej lub bardziej konfliktowymi) do rezygnowania z przewracania świata do góry nogami.
Jak w każdej rewolucji, ta ostatnia wygrywa, gdy porwie ze sobą większość społeczeństwa. Aczkolwiek każda rewolucja ma swoje specyficzne cechy. I właśnie między innymi warunki zwycięstwa są w WWR jak najbardziej prawidłowo skonstruowane.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
herman
Posty: 687
Rejestracja: 12 paź 2009, 12:24
Lokalizacja: ukochana Warszawa
Has thanked: 9 times
Been thanked: 43 times

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: herman »

hejkum,

jade do usa za 2 tygodnie i zastanawiam się czy sobie tej gry nie sprawić tam. jest sens ?
Awatar użytkownika
Smerf Maruda
Posty: 1131
Rejestracja: 15 mar 2009, 20:53
Lokalizacja: Stolyca

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: Smerf Maruda »

Zależy, czego szukasz. Jeśli lekkiej, szybkiej, ale i odtwórczej i mało innowacyjnej gry wojennej - to tak.
Awatar użytkownika
herman
Posty: 687
Rejestracja: 12 paź 2009, 12:24
Lokalizacja: ukochana Warszawa
Has thanked: 9 times
Been thanked: 43 times

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: herman »

szczerze to przebieram w ofercie tych dwóch sklepów bo niewieleinnego w Chicago moge wyszukac :(

http://www.cat-n-mouse.com/ i http://chicagolandgames.com/

zależy mi na jakiejś eleganckiej strategii albo typowej grze wojennej...a głównie na czymś co bez problemu dostane tam i będzie to poniekąd pamiątka, coś czego w Polsce łatwo nie kupię.
Awatar użytkownika
Smerf Maruda
Posty: 1131
Rejestracja: 15 mar 2009, 20:53
Lokalizacja: Stolyca

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: Smerf Maruda »

Większość gier można sobie bez problemu sprowadzić ze Stanów. Co prawda dolar teraz drogi, ale jego cena przekłada się na ceny gier w Polsce, więc słaba złotówka jest mniej więcej przezroczysta dla klienta.

A co kupić... Temat rzeka :-) Zależy czego szukasz? Jaki poziom odwzorowania? Taktyczny (tj. bitwa)? Strategiczny (tj. dowodzenia armiami)? Operacyjny (pułki, bataliony)? Na ile osób? Który okres?

Kryteriów jest, jak widzisz, od groma :-)
Awatar użytkownika
herman
Posty: 687
Rejestracja: 12 paź 2009, 12:24
Lokalizacja: ukochana Warszawa
Has thanked: 9 times
Been thanked: 43 times

Re: Washington`s War – 16.04.2010 r. [GMT Games]

Post autor: herman »

hmm..wargamerem jestem raczej początkującym, ale jakoś nie ciągnie mnie w stronę ogromnych kilku(nasto) godzinnych batalii.

Szukam czegoś w granicach 3 godzin, bez tysiąca małych udziwnionych zasad które niewiele wnoszą do rozgrywki, sam okres nie jest najważniejszy, odnajdę się w wojnach religijnych( oj bardzo chciałbym zagrać w Here i Stand) jak i w II WŚ.

Bardzo spodobał mi się system CDG, do tego jakaś lekka nutka losowości.
Dlatego pomyślałem właśnie o Washingtons War, tam wyjdzie ok 180zł
ODPOWIEDZ