Oryginalnie to "Imperium południowobałtyckie", ale można w grze zmieniać tytuły, więc trzeba było skorzystać z okazji
Aby utworzyć imperium, to trzeba mieć min. 3 tytuły królewskie z danego obszaru imperium i minimum 80% ziem tego imperium, więc trochę trzeba się nawojować, jeśli zaczynało się jako praprapradziadek wódz małego rodu krakowskiego w jednej prowincji. No ale metodą bicia najsłabszego, ożenku z silnymi w celu sojuszy i ciągłego ucztowania, krok po kroku udało się powiększyć granice.
Wiele było ciekawych wydarzeń, tu na mapie widać, że dominujące terytorialnie jest imperium Chazarów, ma najwięcej woja wśród państw plemiennych. Obecnie Wielka Lechia też jest plemienna, w religią słowiańską, wciąż niereformowaną, i nieco na zachodzie umierające Królestwo Pomorza (w wyniku ekspansji i potem załamania śmieszne zdryfowało z wybrzeża wgłąb lądu) - dalej na zachód feudalizm i chrześcijaństwo.
A czemu cesarzowa a nie cesarz? A no bo jej poprzednik, który przejął tron polski siłą przeciw swemu bezdzietnemu bratu, miał 7 dzieci, w tym same córki
No i po jego nagłej tajemniczej śmierci młoda Elżbieta przejęła tron wśród kipiących złością wasali, którzy jej ojca bardzo lubili. Zawiązało się kilka silnych frakcji dążących do obalenia królowej, ale jak podbiła sprawnie Królestwo Moraw, i wyprawiła huczną ucztę, to się trochę uspokoili i groźny przewrót rozlazł się po trzewiach wraz z winem.
Najważniejsze w tej grze jest zdążyć przed śmiercią w uzyskaniu celu i potem nowym władcą utrzymać się przez pierwsze kilka lat. No i nie można szaleć z ekspansją, bo zagarnianie wielkich terenów generuje nam więcej kłopotów niż pożytku (inna kultura i religia dają 0 podatków czy wojów). Dlatego też państwa plemienne mają tendencję do zapadania się pod swoim ciężarem, co od razu wykorzystują sąsiedzi.
Tak też było w przypadku mojego zainteresowania Pomorzem, który był w rękach króla duńskiego - gupi dziad nie chciał umrzeć, dożył 73 lat
a miał takie sojusze, że łącznie mógł wystawić jakieś 24 tys. woja, co przy moich 10-15 tys., razem z sojusznikami, dawało mu pozycję nie do ruszenia. Na szczęście nic nie trwa wiecznie i jego następca nie zdążył zawrzeć sojuszy, uwikłany był w wojnę ze Szwecją i powstaniami chłopskimi, i jego 6 tys. woja nie sprostało mojej armii, choć sprytnie mnie rozwalił desantem całej swej armii na tyłach pod Słupskiem i wycięciem w pień armii rezerwowej.
To tak w skrócie, historia pisze się dalej
Teraz główny cel to zreformowanie religii słowiańskiej, by była równorzędna z tymi wynalazkami z bliskiego wschodu. Potem przejście na feudalizm. No i ciągłe pilnowanie, by się imperium nie rozpadło pod własnym ciężarem (moi wasale biją się czasem między sobą, albo sami dla siebie podbijają sąsiednie słabe kraje). Wiedźmy też straszą, że wielka armia wąskookich jeźdźców nadciągnie za kilkaset lat na dziesiątkach dziesiątek tysięcy koni, że ich nawet bitni Chazarowie nie powstrzymają.
A co do porównania grywalności z poprzedniczką, to chyba jest lepiej. Po pierwszych udrękach z interfejsem teraz już wiadomo, gdzie trzeba klikać. CK II miało oczywiście ogrom dodatków, CK III dopiero łata wersję podstawową, ale ma jedną mapę dla całej Eurazji z kawałkiem Afryki, więc można pociągnąć Wielką Lechię, aż do Korei, tak jak to było historycznie wg niektórych turbolechickich historyków
No nic, idę krzewić religię słowiańską na podbitych ziemiach, i polską kulturę, żeby każdy wiedział co znaczy ***** ***